Paterski trzeci na finałowym etapie Tour of Estonia
Rywalizacja trwała dwa dni. W pierwszy z nich do pokonania było prawie 200 km z Tallina do Tartu. Błysnął Jakub Murias, który uciekał przez większość etapu i był również w decydującej akcji, dzięki czemu miał możliwość walki o zwycięstwo etapowe. Wjechał jako czwarty na kreskę, ale do podium zabrakło naprawdę niewiele. Pecha tego dnia miał Maciej Paterski, który uległ wypadkowi w pierwszej części wyścigu. Upadek wyglądał groźnie i ekipa rozważała wycofanie go z dalszej rywalizacji – ostatecznie jednak podjął on decyzję o kontynuacji wyścigu.
W drugi dzień wyścig rozgrywał się na 10-kilometrowej rundzie z krótkim, brukowanym podjazdem w końcówce. Tam świetnie spisał się właśnie Paterski. Etap padł łupem Estończyka Martina Laasa, na co dzień ścigającego się w zespole Bora-Hansgrohe.
Na mecie drugiego odcinka Maciej Paterski komentował:
- Dziś początek etapu nie poszedł po naszej myśli i ucieczka, która się zawiązała nie do końca nam pasowała. Z przodu w dużym odjeździe mieliśmy tylko Kubę Muriasa, który uciekał też dzień wcześniej. Gdy ucieczka zaczęła się dzielić postanowiliśmy gonić. W końcówce czułem się dobrze i próbowałem zrobić selekcję w najcięższym momencie trasy. Naszym celem było wygranie tego wyścigu lub ukończenie go na podium. Postanowiłem zaatakować wcześniej, ponieważ w generalce było naprawdę ciasno. Niestety pojechało ze mną dwóch zawodników, którzy nie byli zainteresowani, by ten odjazd dojechał do mety. Mimo, iż akcja zakończyła się na 1 km do mety, udało się zająć trzecie miejsce na etapie, co starczyło również na piątą lokatę w generalce.